Następnie wyszykowałam się i pojechałam po narzeczonego, który wrócił z wyjazdu i biedny jeszcze na mnie czekał (Dziękuje Ci Kochanie!). Pojechaliśmy do Łomianek i ustaliliśmy, że pójdziemy na krótką przejażdżkę rowerem. Na początku staraliśmy się jechać po jezdni w Łomiankach (Bo Policja bardzo łapie rowerzystów jeżdżących po chodnikach). Autobus prawie wjechał na Mimiego, a my byliśmy jak te zawali drogi. Na szczęście, daleko nie trzeba było jechać. Mieliśmy po Puszczy Kampinowskiej zrobić małe kółko i wrócić. Mimiemu jednak pomyliły się szlaki i wyszła spora wycieczka ze spektakularna końcówką. Której, ani mój rower, ani moje nerwy nie zniosły. Wjechaliśmy na bagna. Droga przypominała jedno wielkie błoto, rower miejski niestety nie dawał rady, Mimi miał nieco lepszą sytuacje na swoim rowerze górskim. Komarów chmary. A my zamiast zawrócić, to pojechaliśmy dalej... Okropne przeżycie! Nigdy więcej nie chce tego powtarzać, chyba że na lepszym rowerze i gorzej ubrana. Wtedy mogłoby być całkiem ekstremalnie. Po wszystkim musiałam umyć buty i nogi oraz obydwa rowery, dodatkowo wklepać sporo Fenistilu w ugryzienia. Nie zgadniecie, gdzie mnie najbardziej pogryzły? Za uszami! Uch!
W związku z tym, że udało mi się wczoraj spalić 1600 kcal oraz żeby spełnić zachciankę kulinarną Mimisia (prosił mnie już chyba od tygodnia), poszliśmy na pizzę. Było przepyszne, jednak nie będziemy tego powtarzać w najbliższym czasie, a wręcz zamierzam teraz przez miesiąc nie jeść pizz, kebabów, fast foodów typu McDonald, KFC). - Więcej w podsumowaniu tygodnia już dziś wieczorem!
Jadłospis z wczoraj:
[zamieszczę wieczorem]
Trening z wczoraj:
Przebiegłam 7,48 km. Spaliłam: 821 kcal.
Przejechałam na rowerze: 19,46 km. Spaliłam: 864 kcal
W sumie spaliłam: 1685 kcal!
Moja Motywacja:
Źródło: klik!
A jak wam minął weekend? Ile kalorii spaliliście?
He he he... Nie robiliście fotek na "przejażdżce"? :P
OdpowiedzUsuńKomary nie dawały nam spokoju! Zresztą jeśli mam być szczera, bardziej niż robienie zdjęć miałam ochotę narzeczonego zamordować ;).
UsuńBardzo dużo kalori spaliłas! Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńGratuluje spalonych kalori, imponujący wynik! Na pewno spaliłaś całą zjedzoną pizze;-)
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster bloga, po szczegóły i pytania zapraszam do mnie :) Pozdrawiam ! http://blackhorse-road.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAniu! Podziwiam Cię na prawdę mocno :)
OdpowiedzUsuńWidać jak bardzo Ci zależy na zdrowym trybie życia. Trzymaj tak dalej!
wow, duzo tych kalorii spaliłas :o. a jazda rwoerem w deszczu niezbyt przyjemna, trzeba było szybciej jechac i uciekać :D
OdpowiedzUsuńwow robisz ogromne postępy!!! jesteś dla mnie motywacją:)
OdpowiedzUsuńdokładnie to samo chciałam napisać :D
Usuńpostępy są niezwykle imponujące, a zapału do działania można tylko pozazdrościć!
ps. narobiłaś mi smaku na pizzę ;>
Ja uwielbiam jeść pizzę, niestety jest strasznie kaloryczna, więc muszę przestać lubić :D.
UsuńZ zapałem bym nie przesadzała. Po prostu chcę pokazać innym, że potrafię! Szczególnie tym, którzy nie wierzą :)
Gratulacje :) w porownaniu ile spalilas to jedna pizza z ukochanym to malutki "grzeszek" :)
OdpowiedzUsuńA do akcji mysle ze nie problemu zebys wziela udzial w akcji :)
UsuńTwoj mężczyzna wcale Ci nie ułatwia sprawy z tą dietą :)
OdpowiedzUsuńRóżnie to bywa. Częściej zakazuje niż kusi, ale z tą pizzą to go wzięło na całego. Więc po tym całym sportowym szaleństwie poszliśmy :)
UsuńGwoli ścisłości- narzeczony ci umył buty;)
OdpowiedzUsuńWiem. Dziękuje.
UsuńJednak się przejąłeś :*
Nominowałam Cię do Liebster Bloga,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://zoltegerbery.blogspot.com
:)