Suwaczek

Twój Strażnik wagi

środa, 21 sierpnia 2013

Dzień 106 - Czy istnieje coś takiego jak zła motywacja?

Jak mi ten tydzień szybko leci. Już środa! Niesamowite. Wczoraj po pracy udało mi się załatwić skierowanie do ortopedy, teraz tylko się zapisać i czekać na wizytę. Z tego co czytałam, tam gdzie chce iść numerki były wydawane 2 stycznia i tego dnia się skończyły (Jak tu nie kochać służby zdrowia?!). Oczywiście informacji nie udało mi się potwierdzić, bo jak dzwonie na rejestracje to nikt nie odbiera. Chyba będę musiała się wybrać osobiście.

Dziś chciałabym się trochę porozwozić nad motywacją rodziny, bliskich i znajomych. Gdy podejmujemy decyzję, że chcemy się odchudzać lub zdrowo żyć, czy cokolwiek innego jesteśmy tego w 100% pewni (nie mówię tu o decyzjach podjętych z dnia na dzień, tylko o takich, które są przemyślane). Pewność jednak zaczyna gdzieś wyparowywać po skonfrontowaniu tego w życiu codziennym właśnie z naszymi bliskimi. Nie jeden raz pewnie słyszeliście "Po co ci dieta, przecież dobrze wyglądasz?", "Zdrowe jedzenie? Przecież wystarczy, że zaczniesz biegać.", "Daj spokój to ciasto na pewno ci nie zaszkodzi". Można tak wymieniać w nieskończoność. W tym wypadku przydaje się asertywność i uprzejme tłumaczenia. No, ale nikt nie jest z kamienia, gdy słyszy się takie rzeczy codziennie to w końcu, prawie każdy odpuści. Z biegiem czasu jednak nabieramy doświadczenia i udaje nam się już na samym początku określić, kto i kiedy może nas sprowadzić na złą drogę. Ja na przykład poprosiłam mamę o nie kupowanie niczego słodkiego, co prawda kupowała, ale przede mną chowała, co bardzo mi pomogło.
Jest to jednak takie pozytywne demotywowanie, a przynajmniej dla mnie istnieje coś znacznie gorszego. Każdemu zdarzają się upadki, gdzie zjemy kawałek ciasta, odpuścimy jakiś trening lub po prostu weźmiemy 1 dzień wolnego od naszych nowych nawyków. Wtedy zaczyna się najgorsze: "Już się nie odchudzasz?", "Znowu będziesz gruba", "Nie biegasz? U ciebie to wszystko na chwilę.", "Twierdziłaś, że zdrowy styl życia to Twoja pasja". Dla mnie osobiście nie ma nic gorszego. Po takich słowach pierwsze pojawią się wyrzuty sumienia, po nich nastąpi głód emocjonalny lub całkowita niechęć do wszystkich i wszystkiego, po czym pojawią się jeszcze większe wyrzuty sumienia i tak koło się zamyka, a my wracamy do starych przyzwyczajeń. Oczywiście, od jednego takiego zdania człowiek od razu się nie załamie, ale ziarnko wątpliwości/wyrzutów sumienia zostaje zasiane. Oczywiście ja staram się od razu uciszać taką osobę i tłumaczyć jej, że te słowa są niepotrzebne i żeby więcej nic takiego nie mówiła. Tłumaczę również co mnie najbardziej motywuje. Jednak czasem już brakuje mi sił na tłumaczenie.

Jedna z najgorszych motywacji jakie widziałam.
Źródło: Klik!

Jak sobie radzicie z takimi słowami? Demotywuje Was to, a może zachęca do działania? Czy jest coś co zniechęca Was bardziej? Piszcie, bo jestem bardzo ciekawa.

30 komentarzy:

  1. Ja olewam takie gadanie, czasem mam wrażenie, że nie przetłumaczę więc pasuję i robię swoje. Teściowa uważa, że mam jakąś fanaberię i się obraża, ale na szczęście mąż mnie wspiera. Grunt to wiedzieć do czego się dąży i przeć do przodu nie przejmując się gadaniem innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ja znam taką negatywną motywację... nie marudząc takiego podcinania skrzydeł doświadczałam u rodziców, którzy uważają mnie za chodzący baleronik. Co ciekawe gdy chudłam, zawsze kończyło się awantura, iż nic nie jem i cuduję. Gdy wracałam do nawyków, pojawiały się pytania czy mam w domu lustro... ehm... teraz nie widziałam się z nimi ponad 2 miesiące i sugestywnie stwierdzam, że sporo schudłam... będzie, że mój mąż mnie glodzi i nie stac nas na jedzenie... tak wesoło mam, haha!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to olewam. Wszyscy wiedzą, że uprawiam sport, jem zdrowo, ale od czasu do czasu zjem kawałek ciasta ( jeśli chcę i jeśli to jest sernik ;) ). Nie mam wtedy wyrzutów sumienia. Poprostu pozwalam sobie na takie coś, bo i tak wiem, że to spalę. Szkoda naszego czasu na przejmowanie się głupotami. Życie jest zbyt krótkie by odmawiać sobie wszystkiego i ciągle trwać w klatce zbudowanej z aktywności i zdrowego żarcia. Najważniejsze to robić wszystk oz głową i nie popaść w paranoję. Ja od kilku lat trzymam się tych słów, bo bardzo ciężkim czasie dla mnie. Gdyby nie to doświadczenie pewnie do dziś byłabym zamknięta w szpitalu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja wiem? Takie słowa działają na mnie jeszcze bardziej motywująco ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety w moim kierunku takie zdania padają często i działają zdecydowanie demoywująco :( ale mam na to sposób - zamykam się w pokoju i ćwiczę lub idę na rower :) choć najbardziej wkurza mnie tekst mojego taty jak nie chcę iść z nim na basen "Złej baletnicy przeszkadza nawet spódnica. Znów Ci się nie chce, a potem marudzisz, że jesteś gruba !!!". Załamać się można ... Albo tłumaczenie, że jak on trenował pływanie i pięcobój nowoczesny to dziewczyny nawet jak skręcały się z bólu, bo miały okres to ćwiczyły i jest to czyste lenistwo ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to po prostu. Mama mojego chłopaka się obraża, bo specjalnie dla mnie zrobiła zdrową warzywną sałatkę z majonezem. Przepraszam, pływającą w majonezie. W pewnym momencie odechciewa mi się tłumaczenie wszystkiego i stwierdzam, że mam rozstrój żołądka, albo głodna nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG, jeśli chodzi o teksty drugiego rodzaju są naprawdę dobijające. "Już się nie odchudzasz...?", albo "To już po diecie, co?". Moja matka czasem lubi mnie tak zmotywować, chociaż sama powoli dobija do 100 kg...

    OdpowiedzUsuń
  8. Będąc jeszcze nieopierzoną nastolatką a właściwie nawet gówniarą poszłam z ojcem na zakupy, chciałam sobie kupić sandały. Łaziłam po sklepie, przymierzałam różne modele i trafiłam na takie długie rzymianki, których rzemyki wiązało się wokół łydek (ach ten gust :D). I wtedy usłyszałam od ojca, że moje nogi wyglądają jak dwa balerony obwiązane sznurkiem... Moja samoocena strzeliła sobie w łeb i potem jeszcze rzuciła się z mostu.
    Kurczę, niby głupota a tak strasznie utkwiła mi w pamięci. Na szczęście teraz już wyleczyłam się z większości kompleksów, ale to wyryło mi się w głowie jak na kamieniu..
    Najgorzej usłyszeć coś przykrego od bliskich i chociaż najgorsza prawda jest lepsza niż piękne kłamstwo wypadałoby się zastanowić trzy razy zanim się coś powie.
    Teraz już olewam takie teksy ale czasem to mam ochotę wstać i komuś po prostu walnąć w twarz - moja dupa, moja sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  9. staram sie nikomu nic nie mówic o tym że się odchudzam. wiele osób i tak sie domyśla, ale trudno... nie przywiązuję wagi do tego co mówią i myślą inni.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tee słowa mnie z jednej strony motywują z drugiej demotywuja . :) a ten obrazek tez tak mysle ze jedna z najgorszych motywacji jakie widziałam :]
    kocham-to-5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. gadanie i po gadaniu, nie ma co się przejmować.

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko jak ja to dobrze znam! Na początku diety wszyscy wciskali mi smakołyki. Kiedy schudłam były komplementy. A teraz? Kiedy jem "normalny" obiad lub ciasko do kawy słyszę: "to Ty to jesz?", "na diecie Ci to wolno?", "koniec diety?"... mogła bym wymieciać i wymieniać! Mnie może już nawet nie denerwują same słowa, tylko w głowie mam: "a co Cię to obchodzi?!".

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to dobrze, że dzieciaki, obowiązki i bieganie tak zajmują mój czas, że po prostu nie miałam kiedy rozmawiać ze znajomymi na temat nowych nawyków żywieniowych. Jednak zdarzają się komentarze lepsze i gorsze. Generalnie staram się wpuszczać jednym uchem a wypuszczać drugim ale jak mam gorszy dzień (zwłaszcza na krótko przed miesiączką) to trochę mnie to zdołuje ale zazwyczaj szybko wybiegam na prostą :-)
    Pozdrawiam cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bliscy są okropni. W sumie mój tata akceptuje to co robię, jeśli to jest w granicach rozsądku i nie namawia mnie do jedzenia czegoś , czego nie chcę. Jednak nerwy mi puszczają jak jedziemy do babci i tak jest cała rodzina. I mówię np. że już niczego nie chcę, bo jestem najedzona albo, że już dość zjadłam i w tym momencie szlak mnie trafia bo słyszę: Nie jesz? Czemu jesteś taka chudziutka , zaraz znikniesz. Albo: odchudzasz się? Daj spokój nie masz z czego. Ewentualnie: Faceci wolą kształty a nie kości. Ja wybucham mówię, że jak chcą to niech wpierdzielają ile wlezie a ode mnie się odczepią. Jednak to mnie demotywuje.
    Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. I tu pojawia się istna prawda. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. piszę w odpowiedzi na twój komentarz na moim blogu. otóż uważam, ze mam szanse miec szczupłe uda, nawet takie jak na zdjęciu. mam do tego predyspozycje, jeśli chodzi o nogi to jedynym problemem są moje łydki, ale one z biegania są dosyć mocno umięśnione wiec ich nie zmienie. nad udami mogę pracować.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja zamierzam teraz zacząć biegać, muszę troszkę schudnąć :DD

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie skomentuję ' tej motywacji ' ...

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie demotywuje fakt jak słucham moich koleżanek,które wciąż nawijają jakie to są grube. Skoro tak uważają,to mam nie raz się chęć ich zapytać,co zrobiły w tym kierunku? Od gadania jeszcze nikt nie schudł. Niestety- jest to taki typ,że mogłyby się na mnie obrazić. Czasem wręcz mi przykro,kiedy członkowie rodziny nie potrafią mnie zrozumieć. Oni twierdzą,że w porządku jest to,że wyglądam tak a nie inaczej. Ja chcę być najlepszą wersją siebie, bez względu na czas. To tak w skrócie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. mnie to zawsze wkurza jak ktoś mi zaczyna "wbijać" jak raz sobie odpuszczę. dochodzi do tego, że jak jem coś niezdrowego czy robię cheat to kryję się z tym jak jakiś zbrodniarz..

    OdpowiedzUsuń
  21. po prostu na takie 'motywacje' nie warto zwracać uwagi:)

    OdpowiedzUsuń
  22. nie trzeba tego słuchać:). Zapraszam do nas :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie przejmuj się. To Twoje życie i to Ty będziesz decydować co będziesz jeść. A dobra sylwetka to niestety w 70% dieta a w 30% ćwiczenia. Nie da się wszystkiego zrobic samymi cwiczeniami. trzymam kciuki za Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jak mnie takie słowa denerwują to jest aż nie do opisania -.- jak dla mnie to żadna motywacja

    teenagers-troubles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. mnie zawsze wkurza jak moja leniwa kuzynka pyta mnie regularnie na spotkaniach rodzinnych: "chodzisz jeszcze na ten basen? zawsze cię podziwiam, że tak rano ci się chce", nie dość, że mówi to obrażonym tonem, to jeszcze widzę, że ma wątpliwości czy faktycznie chodzę na basen... ech, tak, poza tym biegam, ćwiczę i jeżdżę na rowerze, wtedy słyszę: "no tak, gdybym nie pracowała i nie miała dziecka to może też miałabym czas na takie rzeczy"... wtedy już mi się nie chce dyskutować... nie mam dziecka, ale prowadzę normalny dom, pracuję na pełen etat (czasami nawet na półtora) i mam czas na kilka pasji, ale co ja tam mogę wiedzieć... odpowiadając na twoje pytanie - wkurzają mnie takie teksty i demotywacje rodzinne :) na szczęście tylko moja kuzynka jest taka męcząca:)
    nie dawaj się takim marudom w życiu:)!

    OdpowiedzUsuń
  26. na przekór wszystkim robiłam swoje, ale kiedy właśnie teraz wygasła ta moja moc nikt mnie nie motywuje do działania, jest wręcz odwrtonie. szukam siły sama w sobie, ale jest mega ciężko.

    zapraszam do siebie! www.bestronggirl.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  27. wkurza mnie to ale staram się obrócić w żart ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. umiesz liczyc, licz na siebie. stara zasada ktore znajduje zastosowanie w kazdej dziedzinie naszego zycia :) warto czasami byc dla siebie egoista i przestac myslec o innych i pomyslec o sobie, bo nikt wlasnie za nas tego nie zrobi.

    OdpowiedzUsuń